Nowe Osiedla mieszkaniowe we Wrocławiu otwarte?

Nowe Osiedla mieszkaniowe we Wrocławiu otwarte! Koniec z ich grodzeniem. Nie, to nie jest nowe hasło Wrocławia. To Warszawa i część jej uchwały krajobrazowej. Stolica właśnie zrywa z plagą grodzonych osiedli. W życie wchodzą nowe przepisy zakazujące stawiania płotów. To krok na przód w społecznym myśleniu o mieście. Niestety Wrocław będący miastem otwartym wciąż sypia na zamkniętych osiedlach.

 

W Polsce pierwsze osiedla grodzone powstały pod koniec lat dziewięćdziesiątych i do dnia dzisiejszego są jednym z ważniejszych symboli przemian społecznych, ekonomicznych i kulturowych. W przeciągu kilku zaledwie lat powstała ogromna liczba kompleksów mieszkalnych, które wymagają wylegitymowania się przed wejściem lub wręcz zostawienia dokumentów u strażnika. W wersji uproszczonej z teorii grodzenia zostały tylko płoty i szlabany, pełne wewnętrznych nakazów i zakazów.

 

Jeden ze znanych socjologów napisał kiedyś,że „osiedla grodzone z założenia skupiają ludzi o zbliżonym statusie materialnym i społecznym, budują iluzyjne poczucie wspólnoty. Ogrodzenie pozornie zapewnia poczucie bezpieczeństwa, jednak „mur wokół osiedla grodzonego odgrywa podobną rolę jak mur w mieście średniowiecznym – funkcjonuje jednocześnie jako mur wsparcia i lęku”*. Lęk wychwytują deweloperzy kusząc „atrakcyjnymi” ofertami mieszkań na coraz bardziej kontrolowanych osiedlach. ”

 

I pan socjolog ma rację.

 

Oczywiście zamknięte osiedla mają wyższy cel, a jest nim bezpieczeństwo. To właśnie ono stanowi o tym, że nowe osiedla są grodzone i to w stopniu, który często pozwala utworzyć tam niewielką twierdzę o sporych możliwościach obronnych. Tylko,że jest to bezpieczeństwo iluzoryczne. Statystyki policyjne nie potwierdzają owego bezpieczeństwa. Wręcz przeciwnie, to co jest „nowobogacką”(nazwa złośliwa) twierdzą stanowi wręcz wyzwanie dla branży złodziejskiej.

 

Co gorsza osiedlowe twierdze budują podziały społeczne. Główny podział przebiega wzdłuż osiedlowego płotu na my i oni lub jak kto woli- tamci. Wojny osiedlowe mogą toczyć się praktycznie o wszystko. Najczęściej jednak toczą się o samochody i miejsca do parkowania „bezczelnie” zajmowane przez innych. A przecież nowy blok za oknem to potencjalnie nowa wojna nie tylko o samochody, ale także o gęstość zabudowy , widok z okna, brak słońca, zieleni, itp. Jeśli jednak osiedlowa twierdza stoi w szczerym polu albo obcy z innej twierdzy nie są męczący, zawsze znajdą się jacyś wrogowie wśród swoich.

 

Na zamkniętych osiedlach dzieci i zwierzęta są idealne tylko na deweloperskich wizualizacjach.

 

Na nasłonecznionych trawnikach rozsiadają się szczęśliwe rodziny, z pieskiem, piłką, koszykiem pełnym jedzenia itp..itd. W realu to mało prawdopodobne. Mieszkanie spełnia przecież funkcję sypialni. Zamknięte osiedle jest więc krainą wszelkiej maści zakazów : zabrania się wyprowadzać psów, deptać zieleń, gry w piłkę.A na placu zabaw mogą bawić się tylko dzieci z enklawy zakazów. Co ciekawe owe place są zwykle w wersji minimalistycznej, niezbędnej do uzyskania pozwolenia na budowę przez deweloperów, więc zazwyczaj są puste. Mamy z dziećmi wolą iść na plac zabaw do pobliskiego parku.

 

Zamknięte osiedla to utrudnienie dla biznesu. Ciągle narzekamy na brak kompletności naszych osiedli w sklepiki, usługi itp. A przecież to właśnie płoty eliminują lub bardzo utrudniają ruch wewnątrz osiedla i ograniczają dostęp do punktów gastronomicznych i usługowych. Udany biznes na zamkniętym osiedlu to przypadek potwierdzający regułę o utrudnieniu dla biznesu.

 

I jeszcze zagadka, kto widział ludzi spacerujących po zamkniętych osiedlach, spacerujących dla przyjemności samego spacerowania ?

 

Gdy więc zbierzemy wszystkie powyższe punkty i spróbujemy nazwać nasz luksus życia w zamkniętym osiedlu jednym słowem, to co nam przychodzi do głowy?Warszawa daje przykład w którym kierunku powinno zmierzać miasto, jeśli rzeczywiście ma być otwarte. Chyba ,że owa otwartość Wrocławia ma być tylko hasłem reklamowym na plakacie.